Opowieść nie całkiem Wigilijna

Foto: Zamarznięta kałuża

Było to bardzo dawno temu, w latach 60/70 ubiegłego wieku. Zimy były wtedy śnieżne i mroźne. Mieszkaliśmy wśród sosen blisko stacji kolejowej. Dom był drewniany, słabo ocieplony. Trudno było go ogrzać w zimowy czas. Pamiętam jak Tata -Ziutek, wstawał kilka razy w nocy i dokładał opał do kaflowego pieca. Rano kiedy wstawaliśmy, szyby były pomalowane przez mróz. Te arcydzieła na szybach utrzymywały się często przez dłuższy czas. Wspominając te czasy, pomyślałam sobie, jak ciężko było naszym Rodzicom zorganizować Święta. Przygotować wszystko tak, aby tradycji stało się zadość, aby była choinka, 12 potraw, wolne miejsce przy stole, prezenty (zawsze bardzo praktyczne). Potem wspólna Pasterka. Na następny dzień, spotkykaliśmy się z całą rodziną u cioci Stasi albo u Dziadków . Powroty były dużym wyzwaniem. Szliśmy na skróty przez las , pomiędzy bajecznie ośnieżonymi sosnami i migoczącymi płatkami śniegu. Z tego okresu pamiętam takie zdarzenie. Kiedy w świąteczny późny wieczór okolica była pogrążona we śnie u nas było jeszcze zapalone światło w kuchni. Do drzwi ktoś zapukał. Ziutek poszedł otworzyć. W drzwiach stał zmarznięty, nieznajomy mężczyzna. Powiedział , że nie zdążył na ostatni pociąg i czy mógłby się ogrzać. Rodzice zaprosili nieznajomego. Usiadł na krześle przy drzwiach. Trochę porozmawiał, podziękował za jedzenie i zasnął. Mama – Maria czuwała. Kiedy przyszła pora przyjazdu pociągu, nieznajomy wyszedł. Czas przedświąteczny przywołał z mojej pamięci taką właśnie historię.

Pozdrawiam wszystkich przedświątecznie.

Dana

22 Comments on “Opowieść nie całkiem Wigilijna”

    1. Witam Cię I, w ciepły, grudniowy poranek. Wiele rzeczy pozytywnych minęło bezpowrotnie. I nie chodzi tu o pandemiczną sytuację. Minęła nasza gościnność, życzliwość, dbałość jeden o drugiego, pamięć o najbliższych. Gdzieś pozostały resztki naszej tradycji, ale coraz trudniej jest mi wierzyć, że ona sama się obroni.
      Zastanawiałam się z WJMS nad historią z nieznajomym w odniesieniu do dzisiejszych czasów. Jakiś czas temu po świętach , przyszli do nas kolędnicy (to właśnie jedna z naszych dawnych tradycji), czterech młodych ludzi. Widać było, że przygotowali się do występu. Zaprosiliśmy ich do domu. Teraz rzeczywiście byłoby inaczej.
      Pozdrawiam Ciebie I.
      Dana

    1. Dzień dobry Mandukhaj, to zupełnie inny rodzaj sztuki. Kto w zimowy, mroźny poranek jeździ samochodem do pracy, wie o czym mówię.
      Serdecznie pozdrawiam.
      Dana

  1. Pamiętam jeszcze mroźne i śnieżne zimy, był klimat. Dam też wychowałem się w świdermajerze i mroźne malunki na szybach były w tym okresie normalną codziennością…

    1. Te arcydzieła na szybach często przypominały kwiaty i paprocie wyryte misternie cieniutkim rylcem na szkle. Nigdy się nie powtarzały.
      Mamy co wspominać The Trooper.
      Dana

  2. Danusiu Waszą rodzinę i Ciebie znam od wielu lat, jesteśmy sąsiadami, później zostaliśmy tzw. dalszą rodziną z racji koligacji rodzinnych. Odziedziczyłaś po rodzicach i zostałaś tak wychowana … gość w dom Bóg w dom. Nikt proszący o strawę, nocleg , gościnę , czy dobre słowo nie został odtrącony, czy musiał odejść od zamkniętej furtki. Wiem, Ty i Waldek macie otwarty dom dla znajomych, przyjaciół i sąsiadów. Zawsze miło wspominam wspólne spotkania 11 listopada, grille opłatki, jajeczka. Nasze wspieranie się dobrym słowem. Pozdrawiam serdecznie całą Waszą rodzinę, panią Marię i życzę na Święta Bożego Narodzenia wszystkiego najlepszego, zdrowia, błogosławieństwa Narodzonego Jezusa. Bądźcie szczęśliwi. 🙂

    1. Dzień dobry Basiu. Zostaliśmy wszyscy wychowani w poszanowaniu i miłości dla drugiego człowieka. Zasady były wpajane nam od najmłodszych lat. Teraz mam wrażenie, że gdzieś to zginęło. Myślę, że każdy wie co zostało w nim z tych zasad, a co zostało zatracone bezpowrotnie.
      Bardzo miło wspominamy nasze wspólne spotkania. Były one w różnych miejscach w naszej okolicy. Może trochę częściej na Grottgera, ale taka była wtedy potrzeba. Byliśmy w fajnym okresie naszego życia. Wiek balzakowski to może nie był, ale chciało nam się bawić, przebierać, szaleć, tańczyć do rana.
      Teraz się dużo zmieniło, bo i okoliczności są zupełnie inne.
      W czasach, o których jest moja Opowieść nie całkiem Wigilijna, sądzę że wiele osób postąpiłoby podobnie jak moi Rodzice. Teraz wybralibyśmy inną formę pomocy.
      Serdecznie Basiu dziękuję za pamięć o mojej Mamusi i o nas.
      Życzę Tobie i Twojej Rodzinie wiele łask Bożych teraz i na przyszłość.
      Dana

  3. Zima malowała najpiękniejsze obrazy. Na szybach, nosach, policzkach, rozświecała gwiazdami spojrzenia… w głębi szarlotkowego serca wierzę, że jeszcze jej zaznam.

    Odnośnie gościnności, ludzie dziś są coraz bardziej skupieni na sobie, na własnych najdziwniejszych myślach, więc takie przyjęcie nieznajomego dziś mogłoby okazać się szalenie groźne. Smutne są te zmiany obyczajów. Postęp często gubi człowieka w człowieku.

    ps. Cudowne zdjęcie!

    1. Życzę Szarlotko aby marzenia się spełniły i spadł śnieg.
      O ludziach, ich charakterach, przemianach wiele można powiedzieć. Wiele się zmienia i moim zdaniem nie zawsze w dobrym kierunku.
      Zdjęcie zrobiłam kilka lat temu, kiedy zimową porą spadł deszcz, a w nocy chwycił mróz.
      Czekamy Szarlotko na Święta. Właśnie przyszła do mnie z dworu zziębnięta Gustawa – kocica. Oznajmiła mrucząc, że słyszała jakby pobrzękiwanie dzwoneczków u sań. Co to mogło być?
      Dana

  4. Jeszcze w latach 90tych były fajne zimy. Kuligi po Michalińskin lesie gdzie śniegu leżało po pas. Jadło się śnieg. Nacierało śniegiem. To se ne wrati. Nigdy.

    Kiedyś Boguś Linda śpiewał, że „nigdy nie będzie takiego lata” – dziś mówię ja – nigdy już nie będzie takich zim! 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *